Zamrugałam zdezorientowana. Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną stoi Kenji i macha mi ręką przed oczami, próbując skupić mój wzrok na sobie. Posłałam mu przepraszający uśmiech.
- Tak?
- Chciałem cię zapytać, czy widziałaś Ennę albo któregoś z wyższych graczy - zaczął. - Ale wnioskując z tego, ile czasu zajęło mi zwrócenie twojej uwagi na siebie, nie masz bladego pojęcia, gdzie którykolwiek z nich może być.
- No popatrz, zgadłeś... - mruknęłam rozglądając się za Sebastianem, którego gdzieś wcięło (a może powiedział, gdzie idzie, tylko że tego nie usłyszałam, właściwie śpiąc na stojąco?). - Ale jeśli to coś ważnego, to mogę ich poszukać.
- To super. Jak ich znajdziesz, to powiedz im, że za pół godziny rozpoczyna się zebranie w głównej sali - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął w tłumie ludzi.
Przeszukałam całe pierwsze piętro i nie spotkałam żadnego wyższego gracza. Z resztą Sebastiana też jak nie było, tak nie ma. Gdzie oni się szlaja, do cholery?!
Po drodze zaszłam do swojej celi w nadziei, że może tam wywiało mojego dajmona. Niestety, była tam tylko Ana. No, ale skoro już ją spotkałam...
- Tu jesteś, Ana! - zawołałam zwracając tym jej uwagę na siebie (tak na marginesie - wszyscy są dzisiaj dziwnie zamyśleni, łącznie ze mną; może to przez to polowanie...) - Może byś mi pomogła?
- A co się właściwie dzieje? - zapytała. - Przecież dopiero skończyła się ceremonia…
- No chyba nie - prychnęłam, udając irytację. - Już dwie godziny siedzisz nad tym tomiszczem, a w Zakonie ma się odbyć jakieś ważne zebranie i to za niespełna pół godziny.
- Możliwe, że masz racje - przyznała Ana, wzruszając ramionami. - Przyjechali jacyś ważni goście, więc to chyba normalne, że mają coś pilnego do omówienia, ale do takich spraw nie dopuszczają zwykłych graczy, ani tym bardziej nowicjuszy, więc, w czym rzecz?
- W tym, że to całe zebranie się nie zacznie póki nie zjawi się na nim kapitan Enna i wyżsi gracze, ale na razie stawił się tylko główny ofensywny. Siostra Yuu miota się w amoku, więc Kenji kazał nam ich znaleźć i to jak najszybciej.
- W porządku - powiedziała, wstając. - Może ja przeszukam budynek, a ty tereny zewnętrze?
- Dobra, chodźmy - zgodziłam się. Później poszukam Sebastiana, chyba że to tego czasu sam się znajdzie.
Przeszukałam chyba każdy skrawek ogrodu, a po Ennie ani śladu. Ale przecież nie mógł tak po prostu zniknąć...
Zatrzymałam się przed granicą dzikiego ogrodu. Swoją drogą, całkiem tu ładnie... a do tego może to być doskonała kryjówka, jeśli ktoś chce pobyć sam. No i jest to jedyne miejsce w ogrodzie, w którym nie szukałam, więc...
Ruszyłam ledwo widoczną ścieżką prowadzącą w głąb ogrodu. W pewnym momencie zobaczyłam Ennę, który w zamyśleniu machał kataną, ćwicząc ciosy.
- Enna - powiedziałam chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie.
Zeszłam ze ścieżki i podeszłam do niego od tyłu. Taa... wiem. Głupi pomysł.
- Enna! - wrzasnęłam mu do ucha.
Nareszcie łaskawie zobaczył, że jest tu ktoś oprócz niego. I cóż... nie mogę powiedzieć, że nie przewidziałam jego reakcji...
Obrócił się gwałtownie wymierzając cios kataną. Zrobiłam zgrabny unik (ciężko mi to mówić, ale: Dzięki, Sebastianie za te twoje treningi o piątej nad ranem) i katana nie trafiła we mnie.
- O, Spero - wydawał się zaskoczony, że mnie tu zobaczył. - O co chodzi?
A ,,przepraszam" to krowa zjadła...
- Za chwilę ma się odbyć spotkanie w głównej sali - poinformowałam. - A że jesteś kapitanem Zakonu, to powinieneś tam być.
<Enna?>
[Enna: Poczekam sobie, dopóki mi Kenji powie, co zaś wymyślili, bo nie mam pojęcia nawet, co gdzie i jak... Sorry Spero za blok]
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz