wtorek, 20 października 2015

Spero Michaelis

~3 miesiące później~
Dostaliśmy zadanie złapania dajmonów, tak więc teraz wszyscy się szykują do wykonania zadania. A ja,
korzystając z tego, że Ana jeszcze nie dotarła, wygłaszam Sebastianowi tyradę na temat jego zachowania.
- Nie oszukujmy się, zbłaźniłeś mnie już w pierwszy dzień naszego pobytu tutaj. Tak właściwie to dalej nie wiem, co cię wtedy tak ubawiło...
- Rozmowa Enny i tego drugiego. Jak on miał...?
- Kengo. Ale mniejsza o to, w tamtym momencie złamałeś dwie zasady etykiety: po pierwsze - nie podsłuchuje się; po drugie - nawet, jeżeli cię to rozbawiło NIE MOŻESZ śmiać się jak jakiś idiota. Rozumiesz?
- Tak, moja pani - mruknął Sebastian.
- I nie rób sobie ze mnie jaj na oczach wszystkich, dobra?
- Tak, pani...
- I zachowuj się profesjonalnie. Weź sobie na autorytet Fuara...
- A mogę kogoś innego? - spytał.
- Tak. Tylko błagam, nie samego siebie... I co jeszcze? Acha. Wykonujesz moje rozkazy bez mrugnięcia okiem, zrozumiano?
- Oczywiście, moja pani.
Zatrzymałam się w połowie drogi do drzwi.
- Co cię dopadło?
- Nic. Wcielam w życie twoje uwagi.
- Nie pamiętam, żebym kazała ci zwracać się do siebie per pani.
Wzruszył tylko ramionami. Westchnęłam. Dlaczego uwziął się akurat na mnie?
- Dobra... chyba powinniśmy już iść...
Sebastian spojrzał na zegarek.
- Właściwie, to powinniśmy tam już być... - poinformował i sekundę później już pchał mnie w kierunku drzwi.
- Dobra! Przestań, poradzę sobie! - odepchnęłam dajmona od siebie. - Mamy jeszcze dwie minuty. Zdążymy.
Sebastian mruknął pod nosem coś niezrozumiałego, po czym wyszedł z pokoju, trzaskając za sobą drzwiami.
Patrzyłam tępo w drzwi i po chwili osunęłam się na łóżko. Oparłam łokcie na kolanach i ukryłam twarz w dłoniach.
Z każdym kolejnym dniem spędzonym w jego towarzystwie coraz bardziej utwierdzam się w przekonaniu, że nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Mimo, że mamy podobne charaktery (a może właśnie dlatego...?). Mimo wszystko... on zachowuje się, jakby co najmniej mnie nienawidził.
- Coś się stało? - usłyszałam tuż nad sobą głos Anastasii.
Podniosłam na nią wzrok. Nawet nie usłyszałam, jak wchodziła.
- Nie, wszystko w porządku - odpowiedziałam.
- Powinnyśmy już iść - stwierdziła.
Skinęłam głową. Razem wyszłyśmy z pokoju.
https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif0xxYG5-NrOhzG8YnyiOhZb4lcYtbNYXKz2bJhOrFNwQDJcnBUxUu4o1HZ2tVwLPjFqNMR7myVjT0lwtY474Bwyx2pE4hR7n7w7EfWFUh1B5xbFJCodUZzFo53_KkYtOMIiFVQAl8b8s/s1600/Scroll+Divider.png

- Dzisiaj, jak wiecie, macie okazję schwytać dobre dajmony - przemówił Enna. - Nie ma ograniczeń, co do obszaru ,,polowania". Możecie poruszać się wszędzie. Oczywiście w granicach rozsądku... - przesunął po nas wzrokiem zatrzymując go na dłużej na mnie. Tak, Enna, żebyś wiedział. Zamierzam szukać na Alasce.
Na ustach Sebastiana, który pojawił się nagle koło mnie, widać było cień rozbawienia.
- Macie dwadzieścia cztery godziny zaczynając od teraz - zakończył kapitan.
Dwadzieścia cztery godziny? Spoko. Nie jest źle. Pod warunkiem, że nie będę spała przez całą noc...
Klepnęłam Sebastiana w ramię.
- Idziesz?
Skinął głową i powlókł się za mną.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif0xxYG5-NrOhzG8YnyiOhZb4lcYtbNYXKz2bJhOrFNwQDJcnBUxUu4o1HZ2tVwLPjFqNMR7myVjT0lwtY474Bwyx2pE4hR7n7w7EfWFUh1B5xbFJCodUZzFo53_KkYtOMIiFVQAl8b8s/s1600/Scroll+Divider.png

Oparłam się o drzewo i osunęłam się po nim na ziemię. Spojrzałam na latający nad nami kawałek papieru.
- Jesteś pewien, że to nie jest zwykły świstek? - spytałam swojego dajmona, śledząc tor lotu istotki, za którą goniliśmy od dobrej godziny.
- Tak.
- Na sto procent?
- Tak.
- To dlaczego tak wygląda?
- To jest Ittan-momen yo. Taki już jego urok.
Westchnęłam.
- W każdym bądź razie, już go nie złapiemy. Jest za daleko...
Sebastian nie wyglądał, jakby jakoś szczególnie się przejął. Przyglądał się chwilę dajmonowi, po czym przybrał swoją prawdziwą postać, wzbił się w powietrze i zniknął mi z pola widzenia.
Usłyszałam za sobą trzask łamanej gałęzi. Odwróciłam się wyciągając odruchowo sztylet z pochwy przymocowanej do paska.
Dajmon przede mną spojrzał z rozbawieniem na broń, którą ściskałam kurczowo w ręce.
- I co zamierzasz z tym zrobić? - zakpił.
- Się zobaczy - odparłam zastanawiając się, gdzie wywiało Sebastiana.
Obcy dajmon zmrużył oczy i przyjrzał mi się badawczo, po czym zaatakował. Nie dał mi nawet sekundy na pomyślenie.
No cóż, ale po to mam Sebastiana, żeby myślał za mnie...
Pojawił się znikąd między mną a tym drugim. Odepchnął mnie na bok i przyjął całą moc uderzenia na siebie. Warknął zirytowany i natarł na przeciwnika.
Po kilku minutach (i kilkudziesięciu poleceniach wykrzyczanych przeze mnie) dajmon (Ghoul) należał do mnie.
- Ha! Mam go! - wydzierałam się na całe gardło ku niezadowoleniu Sebastiana.
- Dobra, już wszystkie istoty w promieniu kilku kilomdtrów wiedzą, że właśnie złapałaś dajmona. Czy mogłabyś się teraz łaskawie zamknąć?
- Oj, nie dasz mi się nacieszyć - mruknęłam. - Dobra, mniejsza o to. Nie chce mi się już szukać dajmonów w przypadkowych miejscach. Na jakich dajmonach się skupimy?
- Woda - rzucił Sebastian od niechcenia.
- Czyli co? Jezioro?
- Morze - stwierdził. - Zostały nam już tylko trzy godziny.

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif0xxYG5-NrOhzG8YnyiOhZb4lcYtbNYXKz2bJhOrFNwQDJcnBUxUu4o1HZ2tVwLPjFqNMR7myVjT0lwtY474Bwyx2pE4hR7n7w7EfWFUh1B5xbFJCodUZzFo53_KkYtOMIiFVQAl8b8s/s1600/Scroll+Divider.png

- Mam już serdecznie dość. Naprawdę, szczerze, serdecznie dość.
- Nie użalaj się tak - skarcił mnie Sebastian. - I wstawaj z ziemi, bo jeszcze zaśniesz.
Spojrzałam na niego nieprzytomnym wzrokiem.
- Nie spałam od jakichś... dwudziestu pięciu godzin. Weźmy jeszcze pod uwagę to, że ostatniej nocy spałam góra dwie godziny, więc chyba mam prawo być półprzytomna?
- Nie. Wstawaj natychmiast z tej ziemi, bo będę musiał cię potem zanosić do budynku Zakonu... znowu.
Natychmiast otrzeźwiałam i zerwałam się na równe nogi.
- Dobra, już dobra. Chodźmy już, bo zaraz zasnę na stojąco...

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif0xxYG5-NrOhzG8YnyiOhZb4lcYtbNYXKz2bJhOrFNwQDJcnBUxUu4o1HZ2tVwLPjFqNMR7myVjT0lwtY474Bwyx2pE4hR7n7w7EfWFUh1B5xbFJCodUZzFo53_KkYtOMIiFVQAl8b8s/s1600/Scroll+Divider.png

Nie ma to jak pobudka o piątej nad ranem po praktycznie nieprzespanej nocy, zafundowana przez Sebastiana i polegająca na wylaniu ci na głowę wiadra lodowatej wody. No, ale czego innego można się było spodziewać po takim idiocie jak on?
- Chcesz, żebym jutro była chora? - spytałam przez zaciśnięte zęby.
- Szczerze, to mi to wisi - odparł mój dajmon. -Wstawaj, bo zaraz się spóźnisz.
Odgarnęłam z oczu mokre włosy.
- Niby na co się spóźnię?
Spojrzał na mnie jak na kretynkę.
- Na uroczystość podsumowującą, czy co to tam jest.
- A to nie zaczyna się przypadkiem o dziewiątej? - jęknęłam.
- Przypadkiem tak - odpowiedział nie zmieniając swojej pozycji i obserwują,c jak wyciskam wodę z włosów.
- Czyli mam cztery godziny...
- Trzy godziny, pięćdziesiąt siedem minut i czterdzieści dwie sekundy, gwoli ścisłości - przerwał mi.
- Mniejsza o to - warknęłam. - Czyli mam... trzy godziny i ileś tam minut i sekund, żeby się przygotować, a ty mówisz, że zaraz się spóźnię?! - ostatnie trzy słowa właściwie wykrzyczałam.
- Z twoim tempem wykonywania różnego rodzaju czynności, zwłaszcza rano, wszystko jest możliwe - odpowiedział niewzruszony.
Odbiło mu. Zdecydowanie mu odbiło...
Zacisnęłam dłoń na poduszce, która sekundę potem leciała w stronę Sebastiana. Jakże by inaczej, dajmon złapał ją kilka centymetrów od swojej twarzy.
- Nie mamy na to czasu. Ubieraj się - rzucił wychodząc z pokoju.
- Jest szósta trzydzieści, a ja jestem już gotowa - powiedziałam. - Czy z racji tego, że do początku uroczystości zostały nam jeszcze... - spojrzałam na zegarek przy moim łóżku. - dwie godziny, dwadzieścia dziewięć minut i trzy sekundy, mogę na chwilę się położyć?
- Nie - warknął Sebastian, zakładając ramiona na piersi. - Jeszcze pognieciesz ubranie.
Jęknęłam sfrustrowana i oparłam się plecami o ścianę za mną. Po chwili zaczęłam rytmicznie uderzać tyłem głowy w mur (czy co to tam było).
- Kojarzysz takie powiedzenie: głową muru nie przebijesz? - spytał Sebastian patrząc na mnie kątem oka. Kiedy zobaczył, że zignorowałam jego uwagę i dalej robiłam to samo, znalazł się przy mnie w ułamku sekundy. Chwycił mnie za ramiona i ściągnął z łóżka.
- Trzepiąc głową w ścianę nic nie wskórasz. Co najwyżej wkurzysz osobę śpiącą po drugiej stronie albo obudzisz Anastasię. Bo Alien już obudziłaś - faktycznie, Deva patrzyła na nas. Wyglądała na nieco zirytowaną...
- Och, zamknij się - warknęłam, strząsając jego ręce ze swoich ramion. - Dobra, zostały nam... - mój wzrok znowu powędrował w kierunku zegarka - ...dwie godziny, dwadzieścia pięć minut i dziesięć sekund. To co robimy przez ten czas, skoro nie pozwalasz mi spać?
- Możesz na przykład trochę poćwiczyć.
- O szóstej? Odwaliło?
- Chyba warto umieć się samemu obronić? W końcu nigdy nic nie wiadomo. Ktoś może cię zaatakować i tak się złoży, że nie będziesz miała akurat przy sobie żadnego dajmona, i co wtedy?
- Ty nigdy się ode mnie nie odczepisz - mruknęłam.
- Powinnaś się z tego cieszyć. Nie każdy...
- ...ma takie szczęście, jak ja? Być może. Szczerze mówiąc, mam to gdzieś.
- Spero... - w głosie Sebastiana słychać było ostrzeżenie.
- Dobra, już dobra. To idziemy potrenować tą samoobronę, czy nie?

https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEif0xxYG5-NrOhzG8YnyiOhZb4lcYtbNYXKz2bJhOrFNwQDJcnBUxUu4o1HZ2tVwLPjFqNMR7myVjT0lwtY474Bwyx2pE4hR7n7w7EfWFUh1B5xbFJCodUZzFo53_KkYtOMIiFVQAl8b8s/s1600/Scroll+Divider.png

A teraz pytanie za sto punktów: kto się spóźnił na uroczystość? Oczywiście - ja.
- Zamorduję - mamrotałam, biegnąc na złamanie karku w kierunku sali ... - Uduszę, a ciało spalę...
Kiedy w końcu dobiegłam na miejsce wszyscy już byli... z wyjątkiem Enny. Czyżby się spóźnił...?
Wślizgnęłam się bezszelestnie do sali i zajęłam pierwsze z brzegu miejsce, a Sebastan stanął koło mnie.
- Pocieszę cię - szepnął mi na ucho Sebastian w momencie, w którym na salę wszedł Enna i wszyscy ucichli. - Awansowałaś z pozycji Nowicjuszki na pozycję Gracza. Przynajmniej cała twoja praca nie poszła na marne.
- I złapałaś kilka dajmonów - dodała Anastasia, która stała z mojej drugiej strony. - A teraz przestańcie już rozmawiać, bo kapitan Enna coś mówi.
Dobra, to może ja tak w dużym skrócie opiszę co się działo?
Najpierw oczywiście trzeba było załatwić wszystkie formalności, bla, bla, bla, potem wymieniał dalej, kto jakie dajmony złapał, bla, bla, bla, no a na końcu oznajmił, kto ,,awansuje" na wyższe stanowiska: tj. Kengo na pozycję Głównego Ofensywnego (nieznaczny uśmiech ze strony Enny), Sylvian na pozycję Głównego Defensywnego, no i ja na pozycję Gracza. Oprócz tego dwóch wyżej wymienionych panów otrzymało imiona zakonne.
I to by było na tyle.

<Enna? Zechcesz dokończyć?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz