wtorek, 20 października 2015

Enna

"...Czas jest jak pieniądze, a pieniądze są jak czas, zawsze ich braku"...
- Już pora - wyszeptał mi na ucho Fuar, pochylając się nade mną i przesłaniając mi ręką książkę. Odkąd pogodziłem się z utratą JEGO i stworzyłem mniej lub bardziej stały związem z Kengo, wszystko wydawało się jakieś inne. Nawet nie to, że było naprawdę, bo po dłuższym przyjrzeniu się rzeczywistości nie sposób było odnaleźć te różnice, ale i tak...
Fuar złagodniał i stał się troskliwym, starszym bratem. Niby zawsze mogłem się na nim oprzeć, ale mimo to nigdy nie przestawałem go wcześniej widzieć jako mężczyzny. Możliwe, że teraz poczułem się zajęty, a może rzeczywiście to on odstąpił od swojej dotychczasowej "twardej" roli surowego ojca.
Kolejną rzeczą, która była nie taka, jak zawsze, byli nowicjusze. Niby zawsze były problemy techniczne, różne uwarunkowania społeczne i inne takie rzeczy, jednak pogrom w obecnym naborze wydawał się większy niż kiedykolwiek. Zaczęło się dość niewinnie, dwójka wysoko postawionego rodzeństwa odeszła, bo dostała lepszą propozycję od swojego wuj w centrali. Niecały tydzień później dość dobrze zapowiadający się Ivan musiał porzucić naukę, bo jego ojciec ciężko zachorował i rodziny nie był stać na utrzymanie się. O ile dobrze mi wiadomo, na chwilę obecną Niebiosa pełniejsze są o jeszcze jedną duszę. Ale to było nic w porównaniu z nadchodzącą katastrofą - na jednych z pierwszych zajęć w otwartym terenie na Arenę polową wdarła się sfora dzikich Kitsune, przez co pięć osób zmarło na miejscu, a kolejne kilkanaście wylądowało w stanie mniej lub bardziej krytycznym w szpitalach. Nic więc dziwnego, że w fali popłochu większość rodzin wycofała swoje dzieci, rodzeństwo i innych członków familii do domu z kategoryczną zapowiedzią, że już nigdy nie pozwolą sobie na choćby jedno uprzejme słowo w stronę Zakonu. Przyczyny zerwania układu bezpieczeństwa Areny do dzisiaj zresztą pozostawały nieznane i oczekiwałem, że w najbliższym czasie pojawi się kontrola.
W ramach rozluźnienia atmosfery, udało mi się uzyskać zgodę na jeszcze jedną wyprawę polową pozostałych nwicjuszy, tym razem na terenach zabezpieczonych przez Zakon. I właśnie czekało na mnie podsumowanie. Oddałbym wszystko, byleby tylko móc od tego odstąpić.
- Eathan - przypomniał się po raz drugi Fuar, delikatnie gładząc wierzch dłoni, którą trzymałem książkę. - Spokojnie, boku-ga iru - uśmiechnął się, używając sentencji z jednego z moich ulubionych filmów. Kiwnąłem wolno głową i bez większego zaangażowania wstałem, przeszedłem przez celę i poprawiłem przed lustrem sterczące we wszystkie strony włosy. "Gotowy" było ostatnim wyrazem, jaki bym sobie przypisał.

http://desmond.imageshack.us/Himg853/scaled.php?server=853&filename=dividerwg.png&res=landing
Nareszcie koniec! Popatrzyłem po niezbyt licznych zgromadzonych i bez trudu wyłapałem róż włosów Kengo... nie, Kenjiego. Ciekawe, ile czasu zajmie mi przyzwyczajanie się do nowego imienia. Zszedłem ze sceny i podszedłem do niego.
- Zadowolony? - spytałem, chcąc ukryć własne uczucia pod jego rozgadaniem.
- Ależ oczywiście, że tak. Wreszcie będę mógł cię ogr... - zaczął, ale nie zdąrzył zbyt dużo powiedzieć.
- Widzę, że już znalazłeś nowego właściciela, co? - usłyszałem za sobą znajomy, męski głos. Aż nazwyt znajomy. Bardzo powoli odróciłem się.
- Yoite... - wyszeptałem, nie wierząc w to, co widzę.
- Dla ciebie Skryba Zakonu Gry Yoite pod dajmonem wiodącym ScarletRose - poprawił mnie wyniośle i zlustrował szybko Keng... Kenjiego. - Nie wyobrażaj sobie zbyt wiele, jestem tu z polecenia Rady Zakonu i nic więcej - przeszedł kilka kroków, ostentacyjnie stukając obcasami. Scarlet nie było w zasiegu mojego wzroku, ale równie dobrze mogła akurat być schowana w karcie. Dziękowałem wszystkim siłom niebieskim, że większość zgromadzonych wróciła już do swoich zajęć. - Chociaż jestem trochę zawiedziony, myślałem, że będzie miał mi kto lizać tyłek - rzucił wzgardliwie, a ja z całych sił walczyłem ze sobą, żeby nie wybuchnąć płaczem.

<Kenji?>
<Reszto, jak tam nastroje społeczne po rozdaniu przywilejów? I co u was się zmieniło przez ten czas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz