- Dobra Sebciu, mamy robotę - oznajmiłam otwierając z rozmachem drzwi do naszej celi.
- Sebciu?! - spytali jednocześnie Sebastian i Ana patrząc na mnie, jakby co najmniej mi odbiło.
- Wolicie ,,Idiota z obsesją na punkcie kotów"? - spytałam podchodząc do swojego łóżka i wyciągając spod niego torbę z bronią.
- Cóż, na pewno to bardziej w twoim stylu... - zauważyła Ana.
Wyciągnęłam z torby srebrny sztylet z misternie grawerowaną rękojeścią i wsunęłam go do pochwy przymocowanej do mojego paska.
- Możliwe - stwierdziłam przeglądając pozostałą zawartość torby. - Ale przecież każdy się zmienia, prawda?
- Prawda - przyznał Sebastian. - Każdy... poza tobą.
- Ty nie jesteś typem człowieka, który zmienia swoje przyzwyczajenia - dodała Anastasia.
Przymocowałam do pasa jeszcze katanę, po czym wsunęłam resztę sprzętu z powrotem pod łóżko.
- Dobra, macie rację. Nie zrobiłam tego, bo zmienił się mój stosunek do Sebastiana. Po prostu potrzebuję jego pomocy, a nie mam dzisiaj nerwów do tego, żeby użerać się z jego humorkami.
- Au - mruknął Sebastian pod nosem.
- Jestem po prostu szczera do bólu - powiedziałam. - Chodź już kretynie. Chcę mieć to już za sobą.
***
Moje zadanie polegało na tym, że mam się pozbyć Rakszan'a Rani który zakłócał spokój w Zakonie. Mogłam go zabić, przygarnąć lub zrobić co mi się spodoba, byle by stąd zniknął i przestał siać panikę.
A dlaczego akurat ja? Bo Enna wyjechał gdzieś w jakiejś ważnej sprawie, Ana... właściwie to nie wiem, dlaczego ona tego nie może zrobić, a Sine i Kenji są zbyt leniwi, żeby się tym zająć (przypuszczalnie, bo kto by ich tam wiedział, dlaczego nie mogli pofatygować swoich szanownych tyłków i sami tego załatwić)...
- Jak jest niepotrzebny, to pojawia się tuż przed tobą, a jak go szukasz nigdzie go nie ma - mruknęłam.
Sebastian milczał. Właściwie, to nie odezwał się odkąd opuściliśmy celę.
Westchnęłam i zatrzymałam się łapiąc dajmona za ramię i zmuszając, żeby też się zatrzymał.
- Proszę Sebastianie. Sama go nie znajdę - powiedziałam patrząc na niego maślanym wzrokiem (do czego to doszło, żebym błagała swojego dajmona o pomoc). -A ty doskonale wiesz, gdzie jest Rakszan.
Wbił wzrok w podłogę. Już chciałam dać za wygraną, kiedy podniósł rękę i wskazał palcem na sufit.
- Jest tam. Piętro wyżej i kieruje się tam - pokazał ręką w prawo.
- Czyli, że zaraz tu będzie...
- Gdybyśmy nie biegali jak idioci po całym budynku, tylko stali cały czas w miejscu, znaleźlibyśmy go szybciej - powiedział Sebastian sięgając za pas po noże, które wcześniej zwędził z kuchni. W jednej ręce trzymał trzy noże, co nadawało mu wygląd Wolwerina z X-men'a.
Przed nami znikąd wyrósł Rakszan Rein. Rzucił się na mnie (jak na prawdziwego ludojada przystało) nawet nie zauważając dajmona stojącego koło mnie.
Sebastian ciął Rakszan'a, który nic sobie z tego nie zrobił i przygwoździł mnie do ziemi.
Obnarzył ostre jak brzytwa zębiska ociekające żółtawą śliną i pochylił się tuż nad moją twarzą. Błe...
- Cuchnie ci z paszczy - mruknęłam śledząc strużkę śliny, która zwisała niebezpiecznie blisko mojej twarzy. - Powinieneś zainwestować w płyn do płukania ust.
Rakszan Rani zamarł i spojrzał na mnie zdezorientowany. To wystarczyło Sebastianowi. Rzucił się na niego i przeciął go na pół.
Bezwładne ciało spadło na mnie oblewając mnie posoką i wnętrznościami. Skrzywiłam się z obrzydzenia.
- Wiesz co? Chyba już wolę zostać obśliniona - jęknęłam wstając z podłogi. Spojrzałam na swoje ubranie. - I do tego jeszcze moja ulubiona bluzka nadaje się do wyrzucenia...
- Kupisz sobie nową - warknął Sebastian.
Podszedł do mnie, chwycił mnie za rękę i wykręcił, żeby mieć na nią lepszy widok. Syknęłam z bólu.
- Poza tym zniszczone ubranie to twój najmniejszy problem - dodał.
Dopiero teraz zobaczyłam, że wzdłuż mojej ręki biegnie długa, krwawiąca rana.
- To nic takiego - mruknęłam. - Zdarza się.
Sebastian chwycił mnie za drugą rękę i pociągnął w sobie tylko znanym kierunku.
- Mogę wiedzieć, co ty robisz? - spytałam z całych sił usiłując zachować spokój.
- Trzeba to opatrzyć - odpowiedział Sebastian i nagle się zatrzymał.
Przed nami stał Sine i patrzył na mnie z mieszaniną strachu i zdziwienia (wow, pierwszy raz widzę na jego twarzy tyle emocji na raz...).
- O! Witaj Sine - zaczęłam beztroskim tonem. - Co tam u ciebie słychać?
- Wszystko w porządku? - spytał.
- Ze mną tak - odparłam. - Ale moje ubrania mają na ten temat inne zdanie.
Odwróciłam się, żeby odejść, ale zatrzymałam się w pół kroku.
- A, i pozbyłam się tego Rakszan'a Rani - rzuciłam przez ramię. - Wydaje mi się, że ktoś powinien posprzątać korytarz na drugim piętrze.
Po czym powlokłam się do swojej celi.
środa, 11 listopada 2015
środa, 4 listopada 2015
Tygodniówka 3
Ilość członków: 5
Doszło:0
Odeszło:0
Najwięcej postów: brak
Zagrożeni usunięciem: brak
Termin ratunkowy: brak
Dajmon tygodnia: Testral*
Następna tygodniówka: 8.11.2015r.
poniedziałek, 2 listopada 2015
Ogłoszenia
Kapitan Enna wyjechał w ważnych sprawach na jakiś tydzień. Dlatego też z wszystkim proszę kierować się do Głównego Defensywnego Sine.
Innymi słowy przez ten tydzień proszę wysyłać wszystko na howrse do Tiger9799 .
Innymi słowy przez ten tydzień proszę wysyłać wszystko na howrse do Tiger9799 .
niedziela, 1 listopada 2015
Anastasia Jousselin
Sine wydawał się zaskoczony wiadomością o zebraniu, a ja
zaczęłam się zastanawiać, kto mógł je zwołać bez wiedzy wyższych graczy, a tym
bardziej kapitana Enny… No cóż, to nie moja sprawa i jako nowicjuszka nie
powinnam się wtrącać, więc tylko poinstruowałam głównego defensywnego, gdzie ma
iść, nie dociekając, jakim cudem o niczym nie wie.
Kiedy zostałam sama, postanowiłam sprawdzić, czy Spero znalazła
kapitana. Wiedziałam, że ważni goście nie tolerują niepunktualności, a jeśli
takowa zdarzy się wyżej postawionej od nich osobie, uznają ją za celową ujmę
uczynioną gościom. Szybkim krokiem opuściłam budynek i skierowałam się do
ogrodu. Rozglądałam się uważnie, zaglądając w każdy kąt, ale zamiast Enny
natknęłam się na Aileen.
Mogłam się domyślić, że zaszyje się w najdzikszej części
ogrodu, gdzie drzewa rosły częściej i nie były tak starannie pielęgnowane, przez
co tworzyły naturalną i jak dla mnie zdecydowanie przytulniejszą niż reszta
ogrodu gęstwinę.
- Dobrze, że cię widzę – uśmiechnęłam się, wchodząc między
drzewa by dotrzeć do przyjaciółki. – Musisz mi pomóc. Zwołano jakieś zebranie i
szukam… - urwałam w pół zdania, bo zza drzewa, o które opierała się Aileen
wyłonił się nagle Sebastian.
Dajmon ledwo mnie zobaczył, spłoszył się wyraźnie i zaczął
nerwowo rozglądać. Domyśliłam się, kogo szuka.
- Spero ze mną nie ma – powiedziałam, wywracając oczami z
rozbawieniem. – Szuka kapitana Enny. Nie wiem, czy go znalazła, ale moglibyście się,
chociaż zainteresować, czy nie potrzebujemy waszej pomocy.
- Przepraszam – mruknęła Aileen. – My tylko…
- Nie teraz – uciszyłam ją krótkim gestem, po czym spojrzałam
na Sebastiana. – Może pomógłbyś znaleźć Kapitana? – Zapytałam, wiedząc, że Sebastian
ma smykałkę do tropienia. - Jeśli jeszcze nie dotarł na zebranie, to powinien być
gdzieś w pobliżu. Spero też się gdzieś tu kręci, więc przy okazji i ją byś
odnalazł – dodałam, widząc, że się waha.
- Niech będzie – mruknął.
- No to prowadź – uśmiechnęłam się zachęcająco.
Dajmon znowu zrobił się nieco nerwowy, ale wysunął się do
przodu i ruszył szybkim krokiem po ledwie widocznej dróżce w tylko sobie znanym
kierunku. Zaledwie pięć minut później zatrzymał się raptownie przed zagajnikiem
w głębi, którego zamajaczyły nam dwie postacie. Od razu rozpoznałam Spero
rozmawiającą z kapitanem, któremu najwyraźniej przerwała trening. Oboje
wyglądali na nieco zdezorientowanych, a nawet poirytowanych, więc, tak jak
Sebastian, wolałam się nie wtrącać.
<Enna? Spero?>
sobota, 31 października 2015
Sine
Zdziwiłem się, i to nie mało.
- Tak niezapowiedzianie? - spytałem. Sądziłem, że jeśli coś ma być, to zostałbym wcześniej powiadomiony. Chociaż biorąc pod uwagę to, że zaraz po ceremonii się zmyłem, było możliwe, że powiedzieli o tym później.
- Nie wiem. Kenji przekazał wiadomość Spero i zaczęłyśmy szukać was...
- Was? Kogoś jeszcze brakuje?- zmarszczyłem lekko brwi, przecież Kenji przekazywał wiadomości. Enna musiałby wiedzieć, w końcu jest kapitanem, a chyba nikt więcej nie powinien tam być.
- Ennę - zmarszczyłem lekko brwi.
- Jak to nie ma Enny? Przecież... - dziewczyna wzruszyła ramionami. Pewnie też nie wiedziała.
- Pomóc go poszukać? - spytałem.
- Nie. Idź tam, pewnie już czekają. Możliwe, że Spero już go znalazła.
-Okey... to chyba lepiej już pójdę. Dzięki za wiadomość - uśmiechnąłem się lekko na pożegnanie. Miałem już pójść, ale się powstrzymałem, nie wiedziałem gdzie mam właściwie iść - Emm... Anastasio, wiesz może gdzie, to ma się odbyć? - spytałem.
- W głównej sali - odpowiedziała. Pewnie powinienem się tego spodziewać, gdzie indziej mogłoby być zebranie? - Odprowadzić cię? - spytała, widocznie widząc moje zmieszanie na twarzy.
- Nie, dzięki - jeszcze raz się uśmiechnąłem i poszedłem na miejsce. Gdy tylko przekroczyłem drzwi, dopadł mnie Kenji.
- W końcu przynajmniej ty, a gdzie Enna?
- Jeszcze go nie znaleźli, ale raczej zaraz powinien się pojawić - przynajmniej taką miałem nadzieję. Na sali było dość dużo osób i widać było, że zaczynają się niecierpliwić. Rozeszliśmy się w dwie różne strony. Zacząłem zagadywać do niektórych, by trochę rozluźnić atmosferę. Jestem przyzwyczajony do takich rozmów, nieraz musiałem rozmawiać z takimi ludźmi przez ojca. Wolałbym jednak się nie odzywać, większość z nich ględziła o swoich osiągnięciach, albo o tym, jak to wygląda, że kapitan zakonu nie przychodzi przed czasem. Wszystkich ich uspakajałem mówiąc, że już jest w drodze i zmieniałem temat, by znów mogli się przechwalać. Nagle drzwi się otworzyły i w końcu pojawił się Enna. Wszystkie oczy skierowały się na niego.
<Ktoś kto wie co ma się dziać?>
- Tak niezapowiedzianie? - spytałem. Sądziłem, że jeśli coś ma być, to zostałbym wcześniej powiadomiony. Chociaż biorąc pod uwagę to, że zaraz po ceremonii się zmyłem, było możliwe, że powiedzieli o tym później.
- Nie wiem. Kenji przekazał wiadomość Spero i zaczęłyśmy szukać was...
- Was? Kogoś jeszcze brakuje?- zmarszczyłem lekko brwi, przecież Kenji przekazywał wiadomości. Enna musiałby wiedzieć, w końcu jest kapitanem, a chyba nikt więcej nie powinien tam być.
- Ennę - zmarszczyłem lekko brwi.
- Jak to nie ma Enny? Przecież... - dziewczyna wzruszyła ramionami. Pewnie też nie wiedziała.
- Pomóc go poszukać? - spytałem.
- Nie. Idź tam, pewnie już czekają. Możliwe, że Spero już go znalazła.
-Okey... to chyba lepiej już pójdę. Dzięki za wiadomość - uśmiechnąłem się lekko na pożegnanie. Miałem już pójść, ale się powstrzymałem, nie wiedziałem gdzie mam właściwie iść - Emm... Anastasio, wiesz może gdzie, to ma się odbyć? - spytałem.
- W głównej sali - odpowiedziała. Pewnie powinienem się tego spodziewać, gdzie indziej mogłoby być zebranie? - Odprowadzić cię? - spytała, widocznie widząc moje zmieszanie na twarzy.
- Nie, dzięki - jeszcze raz się uśmiechnąłem i poszedłem na miejsce. Gdy tylko przekroczyłem drzwi, dopadł mnie Kenji.
- W końcu przynajmniej ty, a gdzie Enna?
- Jeszcze go nie znaleźli, ale raczej zaraz powinien się pojawić - przynajmniej taką miałem nadzieję. Na sali było dość dużo osób i widać było, że zaczynają się niecierpliwić. Rozeszliśmy się w dwie różne strony. Zacząłem zagadywać do niektórych, by trochę rozluźnić atmosferę. Jestem przyzwyczajony do takich rozmów, nieraz musiałem rozmawiać z takimi ludźmi przez ojca. Wolałbym jednak się nie odzywać, większość z nich ględziła o swoich osiągnięciach, albo o tym, jak to wygląda, że kapitan zakonu nie przychodzi przed czasem. Wszystkich ich uspakajałem mówiąc, że już jest w drodze i zmieniałem temat, by znów mogli się przechwalać. Nagle drzwi się otworzyły i w końcu pojawił się Enna. Wszystkie oczy skierowały się na niego.
<Ktoś kto wie co ma się dziać?>
[Enna: Jak dziś mi nie odpisze Kenji do napiszę, ale nie liczcie na cos więcej jak "ale o czo chodzi"?]
czwartek, 29 października 2015
Spero Michaelis
- Spero?
Zamrugałam zdezorientowana. Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną stoi Kenji i macha mi ręką przed oczami, próbując skupić mój wzrok na sobie. Posłałam mu przepraszający uśmiech.
- Tak?
- Chciałem cię zapytać, czy widziałaś Ennę albo któregoś z wyższych graczy - zaczął. - Ale wnioskując z tego, ile czasu zajęło mi zwrócenie twojej uwagi na siebie, nie masz bladego pojęcia, gdzie którykolwiek z nich może być.
- No popatrz, zgadłeś... - mruknęłam rozglądając się za Sebastianem, którego gdzieś wcięło (a może powiedział, gdzie idzie, tylko że tego nie usłyszałam, właściwie śpiąc na stojąco?). - Ale jeśli to coś ważnego, to mogę ich poszukać.
- To super. Jak ich znajdziesz, to powiedz im, że za pół godziny rozpoczyna się zebranie w głównej sali - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął w tłumie ludzi.
Przeszukałam całe pierwsze piętro i nie spotkałam żadnego wyższego gracza. Z resztą Sebastiana też jak nie było, tak nie ma. Gdzie oni się szlaja, do cholery?!
Po drodze zaszłam do swojej celi w nadziei, że może tam wywiało mojego dajmona. Niestety, była tam tylko Ana. No, ale skoro już ją spotkałam...
- Tu jesteś, Ana! - zawołałam zwracając tym jej uwagę na siebie (tak na marginesie - wszyscy są dzisiaj dziwnie zamyśleni, łącznie ze mną; może to przez to polowanie...) - Może byś mi pomogła?
- A co się właściwie dzieje? - zapytała. - Przecież dopiero skończyła się ceremonia…
- No chyba nie - prychnęłam, udając irytację. - Już dwie godziny siedzisz nad tym tomiszczem, a w Zakonie ma się odbyć jakieś ważne zebranie i to za niespełna pół godziny.
- Możliwe, że masz racje - przyznała Ana, wzruszając ramionami. - Przyjechali jacyś ważni goście, więc to chyba normalne, że mają coś pilnego do omówienia, ale do takich spraw nie dopuszczają zwykłych graczy, ani tym bardziej nowicjuszy, więc, w czym rzecz?
- W tym, że to całe zebranie się nie zacznie póki nie zjawi się na nim kapitan Enna i wyżsi gracze, ale na razie stawił się tylko główny ofensywny. Siostra Yuu miota się w amoku, więc Kenji kazał nam ich znaleźć i to jak najszybciej.
- W porządku - powiedziała, wstając. - Może ja przeszukam budynek, a ty tereny zewnętrze?
- Dobra, chodźmy - zgodziłam się. Później poszukam Sebastiana, chyba że to tego czasu sam się znajdzie.
Przeszukałam chyba każdy skrawek ogrodu, a po Ennie ani śladu. Ale przecież nie mógł tak po prostu zniknąć...
Zatrzymałam się przed granicą dzikiego ogrodu. Swoją drogą, całkiem tu ładnie... a do tego może to być doskonała kryjówka, jeśli ktoś chce pobyć sam. No i jest to jedyne miejsce w ogrodzie, w którym nie szukałam, więc...
Ruszyłam ledwo widoczną ścieżką prowadzącą w głąb ogrodu. W pewnym momencie zobaczyłam Ennę, który w zamyśleniu machał kataną, ćwicząc ciosy.
- Enna - powiedziałam chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie.
Zeszłam ze ścieżki i podeszłam do niego od tyłu. Taa... wiem. Głupi pomysł.
- Enna! - wrzasnęłam mu do ucha.
Nareszcie łaskawie zobaczył, że jest tu ktoś oprócz niego. I cóż... nie mogę powiedzieć, że nie przewidziałam jego reakcji...
Obrócił się gwałtownie wymierzając cios kataną. Zrobiłam zgrabny unik (ciężko mi to mówić, ale: Dzięki, Sebastianie za te twoje treningi o piątej nad ranem) i katana nie trafiła we mnie.
- O, Spero - wydawał się zaskoczony, że mnie tu zobaczył. - O co chodzi?
A ,,przepraszam" to krowa zjadła...
- Za chwilę ma się odbyć spotkanie w głównej sali - poinformowałam. - A że jesteś kapitanem Zakonu, to powinieneś tam być.
<Enna?>
[Enna: Poczekam sobie, dopóki mi Kenji powie, co zaś wymyślili, bo nie mam pojęcia nawet, co gdzie i jak... Sorry Spero za blok]
Zamrugałam zdezorientowana. Dopiero teraz zauważyłam, że przede mną stoi Kenji i macha mi ręką przed oczami, próbując skupić mój wzrok na sobie. Posłałam mu przepraszający uśmiech.
- Tak?
- Chciałem cię zapytać, czy widziałaś Ennę albo któregoś z wyższych graczy - zaczął. - Ale wnioskując z tego, ile czasu zajęło mi zwrócenie twojej uwagi na siebie, nie masz bladego pojęcia, gdzie którykolwiek z nich może być.
- No popatrz, zgadłeś... - mruknęłam rozglądając się za Sebastianem, którego gdzieś wcięło (a może powiedział, gdzie idzie, tylko że tego nie usłyszałam, właściwie śpiąc na stojąco?). - Ale jeśli to coś ważnego, to mogę ich poszukać.
- To super. Jak ich znajdziesz, to powiedz im, że za pół godziny rozpoczyna się zebranie w głównej sali - powiedział, po czym odwrócił się na pięcie i zniknął w tłumie ludzi.
Przeszukałam całe pierwsze piętro i nie spotkałam żadnego wyższego gracza. Z resztą Sebastiana też jak nie było, tak nie ma. Gdzie oni się szlaja, do cholery?!
Po drodze zaszłam do swojej celi w nadziei, że może tam wywiało mojego dajmona. Niestety, była tam tylko Ana. No, ale skoro już ją spotkałam...
- Tu jesteś, Ana! - zawołałam zwracając tym jej uwagę na siebie (tak na marginesie - wszyscy są dzisiaj dziwnie zamyśleni, łącznie ze mną; może to przez to polowanie...) - Może byś mi pomogła?
- A co się właściwie dzieje? - zapytała. - Przecież dopiero skończyła się ceremonia…
- No chyba nie - prychnęłam, udając irytację. - Już dwie godziny siedzisz nad tym tomiszczem, a w Zakonie ma się odbyć jakieś ważne zebranie i to za niespełna pół godziny.
- Możliwe, że masz racje - przyznała Ana, wzruszając ramionami. - Przyjechali jacyś ważni goście, więc to chyba normalne, że mają coś pilnego do omówienia, ale do takich spraw nie dopuszczają zwykłych graczy, ani tym bardziej nowicjuszy, więc, w czym rzecz?
- W tym, że to całe zebranie się nie zacznie póki nie zjawi się na nim kapitan Enna i wyżsi gracze, ale na razie stawił się tylko główny ofensywny. Siostra Yuu miota się w amoku, więc Kenji kazał nam ich znaleźć i to jak najszybciej.
- W porządku - powiedziała, wstając. - Może ja przeszukam budynek, a ty tereny zewnętrze?
- Dobra, chodźmy - zgodziłam się. Później poszukam Sebastiana, chyba że to tego czasu sam się znajdzie.
Przeszukałam chyba każdy skrawek ogrodu, a po Ennie ani śladu. Ale przecież nie mógł tak po prostu zniknąć...
Zatrzymałam się przed granicą dzikiego ogrodu. Swoją drogą, całkiem tu ładnie... a do tego może to być doskonała kryjówka, jeśli ktoś chce pobyć sam. No i jest to jedyne miejsce w ogrodzie, w którym nie szukałam, więc...
Ruszyłam ledwo widoczną ścieżką prowadzącą w głąb ogrodu. W pewnym momencie zobaczyłam Ennę, który w zamyśleniu machał kataną, ćwicząc ciosy.
- Enna - powiedziałam chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. Bezskutecznie.
Zeszłam ze ścieżki i podeszłam do niego od tyłu. Taa... wiem. Głupi pomysł.
- Enna! - wrzasnęłam mu do ucha.
Nareszcie łaskawie zobaczył, że jest tu ktoś oprócz niego. I cóż... nie mogę powiedzieć, że nie przewidziałam jego reakcji...
Obrócił się gwałtownie wymierzając cios kataną. Zrobiłam zgrabny unik (ciężko mi to mówić, ale: Dzięki, Sebastianie za te twoje treningi o piątej nad ranem) i katana nie trafiła we mnie.
- O, Spero - wydawał się zaskoczony, że mnie tu zobaczył. - O co chodzi?
A ,,przepraszam" to krowa zjadła...
- Za chwilę ma się odbyć spotkanie w głównej sali - poinformowałam. - A że jesteś kapitanem Zakonu, to powinieneś tam być.
<Enna?>
[Enna: Poczekam sobie, dopóki mi Kenji powie, co zaś wymyślili, bo nie mam pojęcia nawet, co gdzie i jak... Sorry Spero za blok]
wtorek, 27 października 2015
Tygodniówka 2
Ilość członków: 5
Doszło:0
Odeszło:1
Najwięcej postów: Enna
Zagrożeni usunięciem: brak
Termin ratunkowy: brak
Dajmon tygodnia: Ork pirat*
Dajmon tygodnia: Ork pirat*
Następna tygodniówka: 1.11.2015r
PISAĆ!!!!
Subskrybuj:
Posty (Atom)